Ośnieżony szczyt górujący nad sawanną, po której przechadzają się żyrafy. Takie wyobrażenie najwyższego szczytu Afryki wcale nie jest dalekie od rzeczywistości. Wyprawa na Kilimandżaro to doświadczenie dające znacznie więcej wrażeń niż samo stanięcie na Uhuru Peak.
Kiedy niespełna dwieście lat temu, w 1848 roku, niemiecki misjonarz Johaness Rebmann w swojej relacji z Tanzanii wspomniał o ośnieżonym szczycie, który tam zobaczył, wyśmiano go. Śnieg w Afryce? Na równiku? Wolne żarty… Szybko jednak okazało się, że Kilimandżaro wcale mu się nie przywidziało. Nad afrykańską sawanną rzeczywiście wznosi się wulkaniczny wierzchołek tak wysoki, że cały rok utrzymuje się na nim czapa śniegu.
Kilimandżaro leży w północnej Tanzanii, zaledwie 20 km od granicy z Kenią i tylko 330 km na południe od równika. To masyw trzech wulkanów, choć dziś jeden jest zupełnie niewidoczny, a drugi uległ poważnej erozji.
Kilimandżaro jest szczytem wyjątkowym nie tylko ze względu na swoją wysokość, ale przede wszystkim przez różnorodność stref klimatycznych, które można obserwować podczas trekkingu. Począwszy od sawanny i tropikalnych lasów deszczowych u podnóża góry, przez trawiaste wrzosowiska, na surowym alpejskim krajobrazie pustyni kończąc. Szczyt jest pokryty lodowcami, które niestety kurczą się z powodu zmian klimatycznych. W XX wieku straciły ok.80% swojej powierzchni i prognozuje się, że zupełnie znikną w okolicy 2050 roku.
Przeczytaj też:
Próby zdobycia szczytu podejmowano już kilkanaście lat po “odkryciu” Rebmanna. Nowożytny alpinizm przeżywał rozkwit, ale afrykański szczyt przyciągał raczej naukowców i odkrywców, a nie wspinaczy. Pierwszego wejścia na Kilimandżaro dokonał niemiecki kartograf Hans Meyer. Dwukrotnie pokonała go wysokość, ale za trzecim razem, w 1889 dotarł na Dach Afryki. Pierwszym Polakiem na Kilimandżaro był w 1910 roku Antoni Jakubski.
Choć mówimy o niemal sześciotysięcznym szczycie, to wejścia na Kilimandżaro na pewno nie można nazwać wspinaczką. Nie wymaga bowiem żadnych technicznych umiejętności alpinistycznych ani specjalistycznego sprzętu. To oczywiście nie oznacza, że jest łatwy, bo poważnym wyzwaniem jest wysokość. Kilimandżaro jest jednym z najwybitniejszych szczytów na ziemi. Żeby dotrzeć na Uhuru Peak trzeba pokonać niemal całą jego wysokość. Brak czysto wspinaczkowych trudności czyni go jednak popularnym i naturalnym wyborem dla osób, które pragną doświadczyć wysokogórskiej przygody. Najbardziej uczęszczane trasy jak Marangu, Machame czy Lemosho są dobrze przygotowane. To ogromne przedsięwzięcie logistyczne z potężnym teamem przewodników, tragarzy i kucharzy, którzy dbają o zadowolenie klientów.
Trekking na Kilimandżaro różni się od zwykłej górskiej wędrówki przede wszystkim ze względu na znaczną różnicę wysokości, którą się pokonuje. Już mniej więcej w połowie drogi, powyżej 3000 m mogą się pojawić objawy choroby wysokościowej. Najpopularniejsze trasy są więc poprowadzone tak, żeby pozwolić na odpowiednią aklimatyzację. Wystarczy spojrzeć na związane z tym statystyki. Na najkrótszej z popularnych dróg, Marangu, która zajmuje 5-6 dni, odsetek udanych wejść na szczyt wynosi mniej niż 50%. Na dłuższej i najbardziej cenionej ze względu na widoki, Machame, to już prawie 70%, a idzie się tylko jeden dzień dłużej. Dokładając kolejny dzień i idąc drogą Lemosho, zwiększamy szanse do blisko 90%.
Odczuwany stopień trudności zależy od kondycji fizycznej, doświadczenia górskiego i indywidualnych zdolności adaptacji do wysokości. Kluczowe znaczenie ma tempo aklimatyzacji. Im więcej jest na to czasu, tym lepiej nasz organizm znosi zdobywanie wysokości. Tanzańscy przewodnicy ciągle powtarzają klientom – „pole pole” – co w suahili oznacza „powoli”. Dłuższy i spokojny trekking daje niemal gwarancję sukcesu w dotarciu na szczyt.
Drugą dającą się we znaki trudnością są warunki atmosferyczne. Trekking zaczyna się w strefie lasów deszczowych, gdzie temperatura w porze suchej, kiedy odbywa się większość wejść, wynosi ok.20°C. Mimo, że nie pada mocno, wilgotność powietrza jest bardzo wysoka. Kilka dni później, po dotarciu na wysokość 4000 m, ma się do czynienia z diametralnie innymi warunkami. Powietrze jest bardzo suche, temperatura spada w nocy poniżej zera i może mocno wiać. Na szczycie z kolei słupek rtęci może wskazać nawet -20°C i brak jakiejkolwiek osłony przed wiatrem. W ciągu kilku dni klimat zmienia się z tropikalnego w iście arktyczny.
Czas trekkingu zależy oczywiście od wybranej trasy. Naturalnie im dłuższa trasa tym większa szansa na sukces, ale i tym większe koszta.
Wybór drogi jest uzależniony głównie od tego ile ma się czasu na trekking i oczywiście budżetu. Warto też wziąć pod uwagę, że najwięcej agencji skupia się na popularnych trasach. Wybierając którąś z mniej uczęszczanych jak np. Rongai Route prowadzącą od północy, jest się skazanym na skromniejszą ofertę.
Pierwszym krokiem jest oczywiście wybór terminu i trasy. Większość agencji operuje w porach suchych czyli od stycznia do marca oraz od czerwca do października. Pogoda jest znacznie lepsza, a przede wszystkim bardziej stabilna, choć trzeba pamiętać, że nadal jest mocno nieprzewidywalna. Kolejnym krokiem jest zarezerwowanie miejsca w jednej z agencji turystycznych, które organizują trekkingi. Można oczywiście próbować kontaktować się bezpośrednio z operatorami na miejscu, w Tanzanii, ale znacznie łatwiej jest skorzystać z usług agencji działających z Polski. Mają doświadczenie, sprawdzonych przewodników i znacząco ułatwiają wszystkie procedury. W praktyce sprowadza się to do tego, że uczestnik takiego wyjazdu musi dotrzeć na lotnisko. Całą resztą zajmuje się agencja wyprawowa.
Przed wyprawą trzeba oczywiście zadbać o kondycję i odpowiednie wyposażenie. Potrzebne będą ubrania „na każdą porę roku” – od lata, które czeka was przez pierwsze dni, po zimę na wierzchołku. Niezbędne są solidne buty trekkingowe, śpiwór z odpowiednim komfortem termicznym i kijki trekkingowe. Przed wyjazdem konieczne jest oczywiście także wykupienie wizy oraz zaszczepienie się na żółtą febrę.
Mówiąc o koszcie wyprawy na Kilimandżaro, trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Zależy bowiem od wybranej trasy, długości trekkingu, standardu usług czy ceny biletów lotniczych. Przyjrzyjmy się więc temu ile kosztuje każdy ze składników.
Bilet lotniczy do Tanzanii może kosztować nawet poniżej 2000 zł jeśli uda wam się trafić na ofertę typu last minute. Przeciętna cena waha się jednak pomiędzy 2500 a 3000 zł. Większość wypraw lata do Kilimanjaro International Airport, ale można alternatywnie wybrać stolicę – Dar es Salaam – lub port lotniczy na Zanzibarze. W jednym i drugim wypadku trzeba jednak dostać się wówczas na start treku.
Jeśli zdecydujecie się na skorzystanie z ofert polskich agencji wyprawowych, to koszt wyprawy (mówimy o samym trekkingu) wynosi od 2500 do 3000 USD. Można wybrać opcje z dodatkowymi atrakcjami – safari w parku Serengeti czy odpoczynkiem na plażach Zanzibaru. Cena oczywiście znacząco wówczas wzrośnie.
Do tego trzeba dodać zwyczajowe napiwki dla porterów, przewodników czy zakupy pamiątek, których trudno sobie odmówić. Całościowy koszt wyprawy wyniesie więc co najmniej 3000 USD. Górnej granicy oczywiście nie ma bo – podobnie jak w Nepalu – agencje prześcigają się w oferowaniu coraz bardziej wymyślnych luksusów zamożnym klientom.
Przeczytaj też:
Ujmijmy to najprościej – samodzielna wspinaczka na Kilimandżaro nie jest możliwa. Lokalne przepisy wymagają korzystania z usług licencjonowanego przewodnika. Bez tego nie można wejść do parku. Jednak jeśli macie ochotę na zorganizowanie sobie wyprawy samodzielnie i obniżenie tym samym kosztów, to nic nie stoi na przeszkodzie. Agencji zajmujących się organizacją trekkingów na Kilimandżaro jest mnóstwo. Sprawdzenie ich wymaga czasu, znalezienia informacji, wymiany maili, ale da się to zrobić. Istnieje oczywiście pewne ryzyko, że po przylocie na miejsce komfortowy hotel okaże się skleconym z odpadków barakiem a obiecane wykwintne posiłki będą przypominały resztki z fabrycznej stołówki. Jeśli macie duszę poszukiwacza przygód, to może się okazać, że to właśnie zaowocuje niezwykłymi wspomnieniami. A zupełnie serio – nikogo, kto przewędrował swoje po górach, śpiąc w bacówkach, stodołach czy na przysłowiowej „podłodze”, nawet najpodlejsze okoliczności nie zniechęcą, bo przecież nikt chyba nie jedzie na Kilimandżaro w poszukiwaniu luksusów.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.